7 paź 2011

GONE. Głód - Michael Grant

Pokochałam GONE, więc kupiłabym drugą część bez względu na to, jakie miałaby recenzje. Raz zakochując się w jakiejś serii, już na zawsze darzę ją miłością bezwarunkową. Kochałabym ją więc nawet, gdyby „Głód” był niezwykle spaprany. Tak się jednak nie stało. Grant nie zawiódł mnie i zgrabnie pociągnął akcję, zbliżając nas - czytelników o kolejny krok do rozwiązania zagadek Etapu. 

Podtytuł drugiej części serii okazał się niezwykle trafny. Bo przede wszystkim to uczucie (głód) nawiedza, po trzech miesiącach, Perdido Beach. Żywność się kończy, część zgniła, a plonów z pól nie ma kto zbierać. Jednak przecież głód, to nie tylko ten, dotyczący pustego żołądka. To także zbiór żądz; żądzy namiętności, odpoczynku czy dostania się do władzy. 

Sam Temple głodny jest chwili spokoju, Lana – Uzdrowicielka prywatności, a potwór z kopalni pragnie dostać nieśmiertelne ciało i zniszczyć wszystkich, którzy się mu postawią na drodze do władzy. Ten pierwszy, jako przywódca ludzi z miasteczka, zaczyna podejmować złe decyzje, gdy jego „płyta główna ulega przegrzaniu”. 

Więc co się dzieje, gdy w utopijnym świecie zaczynają pojawiać się problemy większego kalibru, a brak osób starszych, które zdolne byłyby temu zaradzić? Gdy przerażenie w dziecięcych umysłach sięga zenitu? 
Odpowiedź jest łatwa. Wina zrzucana jest na odmieńców i wybucha bunt. 

W tej części autor pokazał, że dzieci są jednak dziećmi. Że mogą pić, mogą ćpać, czy palić... Mogą stać u szczytu władzy, a nikt ich już nie zmusza do sprzątania pokoi, czy innych domowych obowiązków... Ale nawet mimo to są dziećmi, które w którymś momencie muszą przejść kryzys. Załamać się nad swoją bezradnością. I każdy w inny, odmienny dla siebie, sposób. 

Tak, Grant ukazał całkiem dobrze psychologię ludzi, w – na pozór – banalnych fragmentach. Wina braku jedzenia została zrzucona nie na tych, co lenili się, zamiast zbierać plony, a na mutantów, ludzi, którzy prawie cały czas starają się chronić wszystkich przed „tymi złymi”. Wpatrzeni jedynie w czubki swoich nosów nie zauważali nawet, jak bardzo przemęczony jest Sam, jak wielki ciężar spoczywa na jego barkach. Zamiast tego wina za każdą rzecz leciała praktycznie na niego. Plus Albert, z pozoru miły chłopak, teraz okazał się być zachłanny... 

W sumie, to w serii GONE jest bardzo wyraziste i dobre. To, że praktycznie nie ma tam błędów w fabule. Że jest zgrabnie przeprowadzona i najprawdopodobniej przemyślana uważnie. A dodatkowo dba się tam o szczegóły, takie jak m.in., gdy Bryza biegnie z szybkością superbohatera, niszczą jej się buty. Rzadko, kiedy ktoś, kto potrafi mknąć szybciej niż odrzutowiec, pamięta się o takich drobnostkach. Czy o tym, że jak się jest głodnym ma się potem skurcze żołądka, albo, że wymiotuje się żółcią. Tu jednak o niczym nie jest zapomniane. 

Podsumowując, faza druga pochłonęła mnie równie mocno i szybko, co część pierwsza. Nie potrafiłabym znaleźć do tej serii minusów, choćbym chciała. A jedyne co mogę dodać to to, że jeden wątek z tejże części nie został zamknięty. Ekipa Ludzi, grupa, która zaczęła działać przeciw mutantom nie została rozwiązana, co daje Grantowi pole do popisu w kolejnej książce. Może wtedy też się dowiemy, czy Caine – niczym Kain – zabije w końcu swojego brata, czy może zaczną współpracować. 

A na koniec, jak to świetnie powiedziała Dekka na temat podziałów na „normalnych” i „odmieńców”.

„Jestem czarna i jestem lesbijką, więc coś ci powiem. Na ile się orientuję... Z własnego doświadczenia... Zawsze są podziały.”

Recenzja do fazy pierwszej: "Niepokój" >>KLIK<<
a także do trzeciej: "Kłamstwa" >>KLIK<<

Tytuł: Faza Druga. Głód
Autor: Michael Grant
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: GONE. Zniknęli. (#2)
Ilość stron: 650
Ocena: 6/6


1 komentarz:

  1. Bardzo mnie ciekawi ta seria ,,Gone''. Musze wreszcie ją zakupić i przekonać się czy jest odrobinę podobna do cyklu ,,Jutra''.

    OdpowiedzUsuń