27 paź 2011

Rozkosze Nocy - Sherrilyn Kenyon


Kolejna książka z serii „Godzinne czekanie przez durny rozkład jazdy”. Kupiłam ją do kompletu z innymi dwoma, ale cóż... tę recenzję będę musiała podzielić na dwie części. Część dotyczącą treści, oraz część dotyczącą tłumaczenia.

Ale zacznę może od ogólnego wrażenia, ponieważ to, moim skromnym zdaniem, jest najważniejsze. Początek – trochę konwencjonalny, jakby autorka nie za bardzo wiedziała jak ze sobą poznać głównych bohaterów. Niemniej jednak szybko zaczęła akcję, co trzymało czytelnika w napięciu i kartki jakoś tak same się przewracały. Ciekawe, nieprzewidywalne zwroty akcji. Bohaterzy dopracowani, nie tendencyjni. Postacie poboczne też są wyraźne, nie są tylko zarysami. Ogólne wrażenie dobre, na początku trochę stereotypowo, ale rozkręca się. Nie należy się zrażać.

Język... Cóż, język, którego używa autorka jest ciekawy, bogaty, ale nie przekracza zrozumienia „przeciętnego” czytelnika. Ale w tej chwili mówię o oryginalnym – angielskim wydaniu tej książki. Jest napisane dobrze, widać, że edytor wiedział co robi, lub też sama autorka zna swój język. Tłumaczenie... cóż, mówiąc lekko: średnie. Czytając je mogłam dokładnie powiedzieć jak wyglądało zdanie po angielsku, a wiem, że moje zdolności językowe nie są na tyle dobre, aby bezbłędnie odgadnąć dobrze przetłumaczone zdanie. Tłumaczka nie zawracała sobie głowy rozumieniem, a bardziej zależało jej chyba na tym, żeby odwalić robotę i mieć spokój. Niektóre zdania w ogóle mają zmieniony szyk. Wiem, że w języku polskim nie jest to uważane za wielkie wykroczenie, gdyż jest on elastyczny, ale estetyka też się liczy. I mówiąc szczerze pomaga zrozumieć zdanie.

Jeśli ktoś nie lubi wampirów, to nie powinien czytać tej książki... otóż, nie. W „Rozkoszach Nocy” wampiry nie do końca są wampirami. Dzielą się na dobrych – Mrocznych Łowców, wojowników, którzy umarli tragiczną śmiercią i zaprzedali duszę Artemidzie za możliwość zemsty na swoich wrogach, i Daimony – apollitów, którzy postanowili zacząć wysysać z ludzi duszę, aby móc żyć dłużej niż 27 lat. Z tym, że ci pierwsi nie muszą i nie piją krwi. A ci drudzy... cóż, zależy od preferencji, ale że głównie są to zdemoralizowane chamy, to chyba wiadomo co dalej.

Okładka: Ciekawa. Zachowana w ciemnych, mrocznych kolorach, pokazuje, że książka nie jest kolejną głupią, romantyczną opowiastką... Jakby kajdany na ręce dziewczyny (czy też mężczyzny - występują trudności z odgadnięciem płci osobnika na okładce) nie były odpowiednią wskazówką. Podoba mi się czcionka, jaką napisany jest tytuł. Czerwień ciekawie kontrastuje z dominującymi brązami.

Sam tytuł od razu mówi nam, że będziemy mieli do czynienia z romansem; i to raczej nie całkiem grzecznym. Podoba mi się, mimo że raczej nie wskazuje na powiązanie z gatunkiem fantasy. Gdybym nie znalazła tej książki w dziale „fantasy/romans” to raczej bym ją ominęła. 

Opis z tyłu należy do tych z rodzaju denerwujących. Długi, że aż nie chce się go czytać. Na dodatek ujawnia przyszłe zdarzenia. Równie dobrze mógłby być spoilerem, a nie o to przecież chodzi, prawda? Na szczęście pozostaje na tyle tajemniczy, że nie do końca odbiera radość z czytania. Mimo wszystko na myśl przychodzi słowo „streszczenie”. Streszczenia to są do lektur, a nie książek, które wszyscy chętnie czytają. Szczerze powiedziawszy, opis jest tłumaczeniem z angielskiego, co też mi się nie podoba, bo tylko potwierdza moją teorię, że tłumaczce nie zależało na swojej pracy.

Podsumowując, książka ciekawa, chociaż początek jest typowy, opis na okładce bardzo mocno stara się nas odstręczyć, a sama okładka jest tylko ciekawa. Za to zawartość wciąga bardziej z każdą stroną. Polecam.


Recenzja do drugiego wydanego u nas tomu "Mrocznych Łowców": (Objęcia Nocy) >>KLIK<<


Tytuł: Rozkosze Nocy
Autor: Sherrilyn Kenyon
Wydawnictwo: MAG
Seria: Mroczny Łowca (#1)
Ilość stron: 426
Ocena: 4+/6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz