Już jakiś czas temu na świat przyszła trzecia część GONE. Podtytuł Fazy Trzeciej, czyli „Kłamstwa” intrygował mnie już podczas czytania pierwszego tomu. Tym bardziej, że na okładce była Astrid, która zdawała mi się dość przykładną dziewczyną i Sam, który działał cały czas w dobrej wierze. Gdy w końcu przeczytałam ten tom, szczęka opadła mi do podłogi, tyle się wydarzyło. Po lekturze pozostał już tylko wielki „mindfuck”.
Mimo iż głód został w Perdido Beach zażegnany, wciąż jednak gościło tam mnóstwo problemów. A także pojawiały się nowe. Poczynając od ciągłego braku prądu, przez małe ilości wody aż do Zila i jego Ekipy Ludzi. Tak jak myślałam, Grant wykorzystał tę formację w kolejnej części. Choć może ci nie robili nic specjalnego, to jednak widać było, jaki strach sieją wśród ludzi, jak bardzo bojkotują normalnych przeciw odmieńcom... Widać też jednak było, że robią to, ponieważ się boją. Co nie jest niczym dziwnym, bo strach często jest prekursorem anty-grup.
Czym jednak jest Ekipa Ludzi wobec zmartwychwstałej Brittney, powrotu Drake'a i pojawienia się Prorokini, jaką stała się nagle Orsay? Dlatego też, by nie wzbudzać paniki wśród dzieciaków, Astrid postanawia kłamać.
Autor książki ponownie wprowadza paru nowych bohaterów. Nerezzę, tajemniczą dziewczynę, która jakby zjawia się znikąd i kieruje Orsay, czy Sanjita i Virtue plus dzieciaki, czyli osoby zamieszkujące wyspę, postanawiające postawić swoją nogę w Perdido Beach. Postaci z każdą kolejną częścią są wprowadzane stopniowo, tak, by czytelnik się do nich przyzwyczajał – dzięki temu nikt, a przynajmniej ja, się w nich nie gubię.
Od początku serii niektórzy byli tacy że od razu wzbudzali moją aprobatę, inni niechęć. Jeszcze o nikim nie miałam zdania, które bym zmieniła z czasem. Nawet jeśli bohaterowie się zmieniali. Co najwyżej nie miałam o nich zdania w ogóle.
I tak na przykład jest Sam, który popełnia wiele błędów i – jak każdy w ETAP'ie – ma wady, to jednak lubię go. I chyba najbardziej się z nim utożsamiam. Być może mam podobny charakter do niego, ale rozumiem jego działania. W przeciwieństwie zaś do Astrid.
Co do samej książki ponownie nie widzę minusów, co do tłumaczenia/wydania zaś mogę się przyczepić. Było parę błędów – jak zawsze, jednak to nazwy własne we mnie uderzyły. Już w poprzedniej części pojawiła się dziwna nazwa zamiast „Spongeboba Kanciastoportego”, no i zrozumiałabym to, książka może została wydana, gdy pana Gąbki jeszcze nie było w Polsce, ale w tym tomie „Przygody Timmiego” zostały w oryginale, kiedy ta bajka gości na kanałach dla dzieci już od dawna, a innym razem niewydana w Polsce książka zyskała polski tytuł. Według mnie jest to w pewnym sensie zaniedbanie zapoznania się z materiałem. Ale co ja z tym poradzę?
Wracając więc do treści – wydaje mi się, że GONE... dorośleje w tym sensie, co Harry Potter. Teoretycznie książka dla dzieci/młodzieży z każdym tomem staje się bardziej brutalna i „nie dla dzieci”.
Ta faza zaszła mocno w religijność. Brittney myśli, że jest aniołem wysłanym przez pana, by zniszczyć demona (przy okazji ten wątek demona jest bardzo ciekawy. No i wyjaśnia się, czym było ów coś, co zostało z nią pochowane); pojawia się także Prorokini Orsay, która miewa sny osób po drugiej stronie bariery, a koniec jest jednak bliski.
Początkowo uważałam wiarę dzieciaków w to, co głosi Orsay za idiotyzm. Pod koniec jednak zaczęłam się zastanawiać, czy ja na ich miejscu również nie chciałabym uwierzyć we wszystko, nawet rzeczy całkowicie niemożliwe.
Tylko, czy to, co widzi Prorokini to prawda? A może kolejne kłamstwa?
Przez cały czas uważałam, że to drugie, jednak końcówka książki wzmocniła tylko uczucie skonfundowania i od tamtej pory nie jestem już tego pewna.
Dlatego zachęcam fanów serii do przeczytania tego tomu, a osób, które wcześniej się w nią nie zgłębiły w zrobienie to, bo jest to książka pełna niewyjaśnionych do końca kwestii, prawdziwych emocji i niezapomnianych wrażeń.
Autor: Michael Grant
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: GONE. Zniknęli. (#3)
Ilość stron: 400
Ocena: 6/6
Nie lubię dodawać trailerów z GONE, bo są one jakieś nijakie... ale skoro się tego przedsięwzięłyśmy, cóż, trudno.
Już po przeczytaniu recenzji I części tej serii wiedziałam, że chcę przeczytać Gone. Niestety do tej pory odkładałam to na później. jednak teraz, kiedy kolejną część oceniasz tak wysoko muszę iść do księgarni!
OdpowiedzUsuńW końcu nie często bywa, ze kontynuacja jest równie dobra jak pierwsza część.
Bardzo dobra recenzja.
Pozdrawiam:)
Kocham GONE ;) Będę czytać wszystkie części jakie wyjdą. Bardzo ciekawi mnie zakończenie. Moja ulubiona para to Caine i Diana :)
OdpowiedzUsuń