Co, jeśli Szekspir miał rację i jego Sen nocy letniej to historia oparta na faktach? Co, gdyby tylko kilka, z pozoru zamkniętych „na zaklęcie” bram, dzieliło nasz świat od tej fantastycznej krainy pełnej elfów, pixie i innych dziwacznych stworzeń, znanych nam tylko z bajek? My możemy się tylko zastanawiać, ale Kelley niestety wie, co się może stać, gdyby fikcja okazała się rzeczywistością.
Masz czasami wrażenie, że nie należysz do tego świata, że jesteś inna/-y od otaczających cię ludzi? Podobnie było z Kelley Winslow. Siedemnastoletnia aktorka od lat marzyła o wstępowaniu na wielkiej scenie przed publicznością. Jej marzenie spełnia się po przeprowadzce do Nowego Jorku. Jako królowa Tytania gra jedną z głównych ról w przedstawieniu Szekspira „Sen nocy letniej”. Jednak za nim nadejdzie dzień premiery, życie Kelley obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. W jej mieszkaniu pojawia się współlokator „na gapę”- śliczny kelpie Lucky. Chłopak, którego poznała w parku okazuje się jej ochroniarzem z wyboru, a ona sama odkrywa, że niepotrzebne są jej już skrzydełka z gazy, bo prawdziwe wyrastają jej z pleców.
Sonny Flannery już jako dziecko został zabrany przez królewskich wysłanników do świata magicznej obłudy. Sam Król Zimy - Oberon, nauczył go wszystkiego, co potrzebne i wychował, jak rodzonego syna, którego na szczęście nie miał. Po latach, gdy chłopak wyrósł na walecznego i odważnego prawie że mężczyznę, król wysłał go razem z dwunastoma innymi „podrzutkami” (wprawdzie wiekiem starszymi od Sonnego, ale Madox… mrr… dalej prezentuje się całkiem, całkiem) do świata śmiertelnych, by strzegli bram dzielących obie krainy. Pewnej nocy podczas służby, spotkał roztrzepaną i energiczną dziewczynę, która zmieniła jego świat nieodwołalnie.
Na Oddech nocy trafiłam przypadkiem… wróć! Żadnym przypadkiem! Na książkę pani Livingston czekałam już długo. Dlaczego? Bo opis brzmiał zachęcająco. Wiem, wiem, że to banalne, ale taka jest prawda. W świecie, w którym rynek książek przejęły wampiry i wilkołaki, miło czasem przeczytać coś innego. A taka właśnie jest ta powieść. Inna. Nie tylko ze względu na to, że autorka ożywiła w niej elfy i tego typu stworzenia. Oddech nocy ma coś w sobie, coś co przyciąga czytelnika. Może to wartka akcja? Może łatwy styl pisania? A może po prostu sama bohaterka i jej ukochany Sonny?
Co mnie najbardziej ucieszyło w książce? Okładka. Polscy graficy nie bawili się w wymyślanie czegoś własnego i zostawili na szczęście oryginalną oprawę. Nie tylko pięknie się ona prezentuje, ale także oddaje nastrój całej powieści (obstawiam, że dziewczyna w białej sukni to Kelley w stroju Tytani :D).
Nie myślcie sobie, że Oddech nocy nie ma minusów. Oczywiście, że ma. Nie spotkałam jeszcze tego typu książki, która byłaby idealna. Istnieją jedynie takie zbliżone do ideałów. Nie napiszę jednak wad powieści. Na pytanie „Co złego zrobiła pani Livingston”, musicie odpowiedzieć sobie sami czytając jej książkę. Polecam ją szczególnie tym, którzy są już znudzeni, ostatnio bardzo modnym, gryzieniem czy wyciem do księżyca.
Autor: Lesley Livingston
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: Oddech nocy (#1)
Ilość stron: 268
Ocena: 5/6
Muszę się w nią zaopatrzyć:) To już kolejna pozytywna recenzja, nie mogę sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mnie też się bardzo podobało. :D
OdpowiedzUsuń