17 maj 2011

Whisper - Isabel Abedi

„Zwierzanie się drugiemu człowiekowi jest w gruncie rzeczy jak gra, w której albo wszystko się przegrywa, albo wygrywa. Ten drugi jest zawsze przeciwnikiem i dokładnie tak należy go traktować. Żaden gracz nie kładzie odkrytych kart na stole. Trzyma je w dłoni i wybiera, które wyrzucić pierwsze, a które zatrzymać do końca”

Do Whisper nie przekonała mnie ani okładka, ani opis, tylko autorka. Mimo iż niektóre książki Isabel Abedi są dla młodszych dzieci, postanowiłam zaryzykować i – ufając nazwisku autorki po mojej pierwszej styczności z nim (Isola) – kupić tę książkę. Jak się szybko okazało, nie zawiodłam się, bo choć niektóre fragmenty były do przewidzenia, Abedi wykreowała fantastyczny świat z którym ciężko było mi się pożegnać.

Książka rozpoczyna się w momencie, w którym nastoletnia Noa wprowadza się na czas wakacji, wraz z matką i jej przyjacielem – gejem, do starego i od dawna niezamieszkałego domu na wsi, gdzieś w pobliżu Düsseldorfu. W miarę szybko okazuje się, że dom nie do końca został opuszczony po poprzednich mieszkańcach. Został w nim duch nastoletniej Elizy. Eliza objawia się Noi i, poznanemu przez nią niedawno, Davidowi podczas seansu spirytystycznego, który oboje traktowali jako żart. W tym momencie dowiadujemy się od niej, że dziewczyna została w tym domu zamordowana i oczekuje (cóż, może nie do końca, ale) od nich, że odnajdą jej zabójcę. Ale najpierw, by zdradziła im, kto to zrobił, każe odnaleźć im swój „klejnot”.

Jak już wspominałam, okładka w ogóle nie przekonała mnie do książki. Może, gdyby pominąć tego „duszka” który jest nałożony na stary dom, dałoby się przeżyć, ale owy duszek powoduje, że wydaje mi się, że to książka dla najmłodszych. Ale może okładki mają mieć taki urok? Co prawda, niemieckie – oryginalne – wydanie miało przepiękną oprawę – zwykłe czarne tło i rubinowy klejnot. Proste i oddające przekaz książki. Jak widać jednak, my, tu w Polsce, nie mamy co liczyć na proste okładki.

Jednak, wracając do książki, czas podsumować czytadło.
Tak, bo nie jest to jakaś wybitna książka, ale bardzo miłe i porywające czytadło (przynajmniej dla mnie). Za plusy uważam oryginalność (a zarazem prostotę i prawdziwość) seansu spirytystycznego, czyli jedynie kartkę i szklankę, i tę realistyczność bohaterów. Rzadko kiedy czytając książki paranormal zdarza mi się pomyśleć „Boże, jacy oni normalni”. A tak było tym razem. Prawie każde zachowanie wydawało mi się nadzwyczaj naturalne, może jedynie Kat, czyli mama Noi, a zarazem aktorka, czasami przesadzała. Ale co się dziwić, skoro kobieta wychowuje sama dziecko, próbuje osiągnąć szczyt kariery i jest wieczną nastolatką. 
Związek Davida i Noi także nie wydaje się... wymuszony jak w niektórych książkach. Tu przyszedł naturalnie i taki pozostał. Żadnego „big love”, jedynie cały czas wzrastające zauroczenie. I zostawione pole do manewru dla naszej wyobraźni.
Kolejna rzecz, którą pokochałam to właśnie to otwarte zakończenie. Ale nie będę o nim mówić, bo jaki to ma sens? Po prostu kocham niedopowiedzenia, które każą wyobraźni same pracować i nawet po zakończeniu lektury zmuszają do zastanawiania się, co było dalej. 

Musimy jednak pamiętać o minusach tej książki, których nie było zbyt wiele.
Parę niedoskonałości, parę rzeczy do przewidzenia... ale byłam tak oczarowana fabułą, że te minusy nie były w stanie przesłonić mi plusów.

Dla finału zostawię osobny akapit. Ponieważ on był... cóż, zaskakujący. Wiele rzeczy, jak już wspominałam, mogłam przewidzieć (np. czym jest klejnot Elizy, kto to Dumbo), to jednak byłam zaskoczona tym, kto okazał się mordercą. Niby cały czas były drobne podpowiedzi i może gdzieś, w głębi duszy, znałam odpowiedź na zagadkę, ale wydawała mi się ona zbyt absurdalna, by umysł wysunął pomysł na światło dzienne.

A sama intryga, którą zgotowała Abedi, była naprawdę dobra. To znaczy, chodzi mi o pomysł dlaczego tak i tak, nie o samo opisanie akcji, które właściwie nie trwało zbyt długo. Ale intryga, jak mówiłam, pokazywała jak okrutnym człowiekiem była Eliza, jak rozpieszczoną i pewną siebie dziewczyną. 

Dużo osób oceniało scenę seksu, jaka pojawiła się w trakcie jako zbędną i „na -1”. Ja jednak uważam, że była ona potrzebna – dla podkreślenia tego, że nie tylko przeszłość Elizy została zakończona, a także Noi. Fakt, że nie była opisana „wybitnie” czy „pikantnie”, ale była potrzebna do zakończenia akcji.

Całość, jak już mówiłam, nie jest wybitną lekturą ale ją polecam, bo gwarantuje świetną zabawę i wciągnięcie w obyczajowy świat zabarwiony nutką tajemnicy nie z tego świata.


Recenzja innej książki p. Abedi: "Kraina Imago" >>KLIK<<
a także "Luciana" >>KLIK<<

Tytuł: Whisper - Nawiedzony dom
Autor: Isabel Abedi
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 274
Ocena: 5/6

(choć po niemiecku i komputerowo zrobiony, polecam obejrzeć ;) )


1 komentarz:

  1. Hmm... zapowiada się ciekawie.
    Dobrze napisana recenzja.
    Podoba mi się, że dodajecie zwiastuny książek.

    Wasze recenzje są genialne. Fajnie je się czyta.
    Dziewczyny... jesteście w tym naprawdę dobre ! :))

    OdpowiedzUsuń