22 paź 2011

Zima Mej Duszy - Marcin Pągowski

Przez to, że mieszkam w takiej dziurze, z której nawet wrony zawracają jadąc do „dużego” miasta, muszę się zdać na autobusy. I to właśnie złośliwemu rozkładowi jazdy, który jest ułożony tak, że aby dojechać na czas na kurs prawa jazdy muszę być w Nowym Sączu co najmniej godzinę wcześniej, możecie podziękować za tę recenzję, ponieważ z braku lepszego zajęcia zabijam ten czas buszując po księgarniach. Muszę się przyznać, że gdyby nie to, że zdążyłam podczas wcześniejszych wyjazdów przejrzeć już wszystkie propozycje fantasy, to nie sięgnęłabym po „Zimę Mej Duszy”. Z czystej nudy stwierdziłam, że nie zaszkodzi przeczytać opisu. Cóż... muszę powiedzieć, że to on sprawił, że na mojej buzi pojawił się nieco szatański uśmiech, ponieważ książka – której akcja umieszczona jest w alternatywnym świecie – opowiada o mesjaszu. Niestety, Hedaard stwierdził, że woli nie umierać śmiercią męczeńską, aby inni mogli grzeszyć; sam woli pogrzeszyć.

Według mnie tytuł jest po prostu... odpychający. Kojarzy mi się z emo opowiastką, która zakończy się samobójczą śmiercią głównego bohatera. I oczywiście, jak każde fantasy oparte na kanonie „Władcy Pierścieni”, lub „Wiedźmina”, książka umieszczona jest w czasach, kiedy o elektryczności nawet się nie śniło. Jest podzielona na cztery opowiadania, z których każde można czytać osobno, ponieważ nie ma żadnego związku z poprzednim.

Hedaard, główny bohater książki jest postacią ciekawą. Zapowiadał się jak wielu bohaterów rdzennego fantasy – bitnik, uwielbiający dziwki. I chociaż Küka, jego towarzyszka z pierwszego opowiadania rzeczywiście zachowuje się jak prostytutka, a Hedaard lubi wywijać mieczem, to jednak okazał się postacią nietuzinkową. Ma problemy z dochowywaniem wierności i nigdy nie zostaje nigdzie długo, a jego ulubionym zajęciem jest udowadnianie innym, że jest od nich silniejszy. Ale tak naprawdę Hedaard przez całą książkę stara się odkryć kim tak naprawdę jest. Ze swojego wczesnego życia nie pamięta nic, ale podczas swojego długiego życia – jak dowiadujemy się w opowiadaniu pod tytułem „Cena Ułudy” - zostawił po sobie wiele dzieł i obrazów. Muszę przyznać, że każda osobna część tej książki kończy się w zaskakujący sposób, nie tylko ze względu na to, że postacie często robią to, czego czytelnik najmniej by się po nich spodziewał, ale dlatego, że reakcje Hedaarda na różne wydarzenia potrafią w ciągu kilku sekund zmienić nasze zdanie o nim.
Nie cofa się przed podszywaniem pod osobistości duchowne, doradców króla, lub innych równie wpływowych ludzi, a jednocześnie nie przyznaje się do przywództwa żadnych wygranych przez siebie bitew. Zabija każdego, kto stanie mu na drodze, a jednocześnie sam nie rozpoczyna waśni. Jest postacią złożoną. Jednym słowem: rzeczywistą.

Sama książka pisana jest trudnym stylem wysokim. Język – stylizowany w niektórych miejscach na wzór Pisma Świętego – jest jednak łatwiejszy w odbiorze. Zdania są długie, ale jasne. Treść jest przejrzysta, a opisy nie pozostawiają wiele do życzenia. Zaczyna się „drętwo”. Akcja pierwszego opowiadania rozwija się dość wolno, zwłaszcza kiedy kupcy nie mogą w swoich wywodach przejść do rzeczy, ale autor wie jak zatrzymać uwagę czytelnika. Mimo że wolę książki, które rozwijają się szybciej, to coś w tej mnie urzekło i spowodowało, że nie mogłam się od niej oderwać.

Okładka – jak większość pochodzących z Fabryki Słów – jest zachwycająca. Stylizowana na obraz, według mnie olejny, po prostu kusi. Jedynym jej minusem jest to, że przedstawiając dwie postaci sprawia, że człowiek ma wrażenie, że będzie to opowieść o dwojgu ludzi. Ten błąd w rozumowaniu szybko zostaje jednak naprawiony. Mimo kilku minusów, polecam.

No dobra. Przyznam się. Ostatecznie zdecydowałam się na kupno tej książki ponieważ Hedaard ma długie włosy. Nie będziecie mnie za to linczować, prawda? Ani za to, że ostatnio te recenzje wychodzą mi jakieś krótkie...

Tytuł: Zima Mej Duszy
Autor: Marcin Pągowski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 324
Ocena: 4/6 to za ten tytuł i nieco mylącą okładkę

1 komentarz:

  1. Super recenzja :) Piszesz w ciekawy sposób.
    "Zimę mej duszy" przeczytałam z czystej ciekawości, gdy dostałam ją w prezencie. Nie powaliła mnie, ale jest niezła.
    Niezaprzeczalnie swietna okładka jest duzym atutem tej książki.

    OdpowiedzUsuń