7 paź 2011

Radio Duchów - Leopoldo Gout

Słyszeliście może kiedyś o teorii, że życie to jeden wielki sen? Wersji tej myśli przewinęło się wiele, a jedna z pierwszych należała do Tolteków – poprzedników Azteków. Wierzyli oni, że życie to sen kogoś innego, a sen znika, gdy śniący przystaje go śnić. Chociaż po opisie tej książki nigdy bym się nie domyśliła, że rozwinie się w tak intrygujące „coś”, nie żałuję, że opis (jak często) był mylny. 

Jednych bliskie spotkanie ze śmiercią już na zawsze zamyka w idyllicznym, przesadnie optymistycznym świecie, a innych zaś zbliża do mrocznych tematów. Tak właśnie było z Joaquinem i Gabrielem, dwójką nastoletnich chłopców, których rodzice zginęli w tej samej kolizji. 
Dziś Joaquin prowadzi Radio Duchów w meksykańskiej radiostacji, a jego program podbija świat. To audycja, w której ludzie dzielą się strasznymi opowieściami o duchach, czy innych niewyjaśnionych przeżyciach. 
Gabriel znowuż nie żyje od wielu lat. Jednak „po drugiej stronie” jego duch zyskuje świadomość i dowiaduje się o tym, co stworzył Joaquin. Wraca, by pokazać przyjacielowi jak zmarnował życie; jak bardzo zepsuł plany Gabriela – chłopaka, który z początku wydawał się być przyjacielem, z czasem jednak stał się wrogiem.

Książkę czytało się wyśmienicie, choć niektóre fragmenty były tak skomplikowane, że ciężko było je zrozumieć. Zapewne autor miał wielkie natchnienie pisząc dany moment. Dodatkowo skonstruowana była dosyć dziwnie – raz fragment był w trzeciej osobie liczby pojedynczej, a za chwilę, następny rozdział, w pierwszej – i to w dodatku raz przez Joaquina, raz przez jego dziewczynę Alondrę. Czasami też ciężko było się domyślić, czy dany moment dzieje się „teraz” czy w przeszłości, bo było wiele retrospekcji, niezbyt wyróżnionych w tekście. 

Opowieść aż kipiała od niedomówień – co jedni odbierają na plus, inni na minus. Ale mimo to, wydawało mi się, że autor wie, co robi. Po pierwsze znał się na muzyce, która była jakby jednym z głównych bohaterów. Opisywał ją tak, że czytacz aż słyszał melodię. A przynajmniej ja. Do tego wiele rzeczy opisywał zdecydowanie – choćby historię Toletków, której nie wplótł tam bezcelowo. 

„Radio Duchów” to głównie budząca grozę historia Joaquina, jednak jest ona opleciona mniejszymi, nie mniej strasznymi, a nawet – powiedziałabym – że bardziej, jako, że nie mająca konkretnego „finiszu” opowieść pobudza bardziej wyobraźnię. Jednak ogółem całość była mocna – naprawdę miałam czasami dreszcze. Było to jednak dozowane przez łagodzące fragmenty, spowalniające akcję – retrospekcje choćby. 

W sumie, szczerze mówiąc, nie wiem do teraz o czym dokładnie była ta książka. Zbyt wiele niedomówień, a mimo wszystko wciągała. Po przeczytaniu jej, pożyczyłam ją koleżance i zaczęłyśmy wymieniać poglądy. Jak widać – ile czytelników, tyle wersji tego, jak zakończyła się jego historia. Według mnie, całe jego życie było świadomym snem. Wam jednak polecam odnalezienie własnego zakończenia – podczas słuchania piosenki przewodniej tej książki, czyli Kill the poor Dead Kennedys.

Tytuł: Radio Duchów
Autor: Leopoldo Gout
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 224
Ocena: 4/6


2 komentarze:

  1. Czytałam:) Bardzo mi się podobało! Jeszcze żadna książka tak mnie nie zakręciła.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z opisu wynika, że trafia w mój gust idealnie, uwielbiam niedomówienia w powieściach, a nutka grozy może tylko dodać smaku:)

    OdpowiedzUsuń