Kiedy po usłyszeniu dzwonka do drzwi, ujrzałam kuriera na progu mojego mieszkania - i to do tego z białą grubą kopertą w rękach (jedna z tych co ma w środku folię bąbelkową) - aż zapiszczałam. Jeden podpis i pachnące świeżością książki były moje. Rzucając wszystko, czym się wcześniej zajmowałam, zapominając o obowiązkach domowych i wszelkich kontaktach międzyludzkich, zaczęłam czytać to, co „tygryski lubią najbardziej”, czyli następną część serii Upadli - Udrękę.
Trudno określić w jakim odstępie czasowym od Upadłych rozpoczyna się Udręka. Dzień, może dwa, a może tylko kilka godzin. Daniel Grigori, przystojny upadły anioł, już od setek lat na zabój zakochany w zwykłej, niczym nie wyróżniającej się Luce. By chronić swoją dziewczynę (w sumie jest dla niego chyba kimś więcej) umieszcza ją w renomowanej szkole Shoreline, gdzie uczą się zarówno bogaci, stypendyści jak i Nefilimowie. Chłopak (nie powiem, że mężczyzna, bo nijak to brzmi w stosunku do Daniela) nie wie jednak, że w azylu jaki wybrał dla Luce, istnieje ogromne niebezpieczeństwo dla niego. Miles. Anielska tzw. „piąta woda po kisielu” jest ucieleśnieniem tego, czego Lucinda oczekuje w „miłości”. Swoboda, rozmowy o wszystkim, wspólnie spędzone wieczory, zabawa, bezwarunkowa miłość. Wszystko to potrafi zaoferować jej uroczy Nefilim, a Daniel raczej nie.
Każde potajemne spotkanie Luce i Grigoriego kończy się kłótnią, a związek - z pozoru wieczny - rozpada się powoli i w dość bolesny, dla obu stron, sposób. Padają słowa, które chciałoby się cofnąć, pojawiają się sytuacje, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Nieporozumienia, tajemnice i kłamstwa nie są dobrym fundamentem udanych relacji a tym bardziej fundamentem miłości. Wydaje się, że gorzej już być nie może? Otóż może. Luce ma nową przyjaciółkę. Jak się okazuje, Shelby jest byłą dziewczyną Daniela, ale taką na jedną noc.
Granica pomiędzy dobrem a złem zaciera się coraz bardziej z każdym kolejnym dniem. Nie ułatwia tego również osiemnastodniowy rozejm Upadłych, podczas którego Śmierć zbiera krwawe żniwo. Jeden błąd Daniela, zbytnie spoufalenie się z „drugą stroną” może przeważyć na szali istnienia świata. Niedoinformowana Luce zaczyna współpracować z Głosicielami, co kończy się dla Grigoriego prawie że tragicznie.
Oczarowana. Chyba to jest najbardziej odpowiednie słowo, którego można użyć, określając mój stan po przeczytaniu drugiej powieści z cyklu Upadli. Udręka to niesamowicie pochłaniająca czas książka, która na prawie dwa dni uziemiła mnie w domu. Prawie pół tysiąca stron minęło jak z bicza strzelił.
Ulubiona postać? Miles, Miles i jeszcze raz Miles. Chłopak wie, że nie ma szans na „coś” więcej u Luce, jednak woli być jej przyjacielem niż nikim w jej życiu. Bezwarunkowo kocha dziewczynę i pomaga jej jak umie. Mam nadzieję, że autorka przewidziała dla niego rolę w dalszych częściach. Z tego co przeglądałam Namiętność (#3) nie ma tam miejsca na przystojnego Nefilima, ale kto wie co będzie się działo w następnych powieściach z tego cyklu.
Niewątpliwym plusem są też te nieliczne zabawne momenty. Jeden z nich? Chociażby obiad u Price’ów w Dzień Dziękczynienia. Z posiłku we dwoje (czyt. rodzice Luce) zrobiła się uczta dla co najmniej dwunastu osób (w tym Upadłych aniołów, sztuk 6, Nefilimów, sztuk 2 i ludzi, sztuk 4). Atmosfera przy stole była tak gęsta, że można było ją ciąć nożem. Nawet wyśmienite brukselki pani Price i masa pasztecików, nie rozładowały emocji, które opanowały większość zasiadających do obiadu. Pojedynek na słowa Daniela i Milesa mógłby trwać wiecznie, a opowieści rodziców Luce nie miały końca. Wszystko zwieńczone bitwą z Wygnańcami. Przy jednym łuku z jedną srebrną strzałą po stronie Upadłych i co najmniej setką po drugiej stronie, zabawa była ciekawa. Cam strzelał, a reszta uciekała i zbierała strzały przeciwników.
Dla każdego coś innego jest minusem. Dla mnie było to, to że wszystkie rozdziały dotyczyły Luce. Jedynie prolog i epilog pokazywał co się dzieje poza murami Shoreline. A przecież to nie wszystko. Rozejm trwał osiemnaście dni i przez ten czas między Upadłymi działo się dużo ważnych rzeczy, które moim zdaniem powinny być opisane w książce.
Podsumowując, Udrękę niech w szczególności przeczytają ci, którym spodobali się Upadli, a także ci, których pierwsza część rozczarowała. Dlaczego? Bo muszę przyznać, że pani Kate postarała się w napisaniu tej książki. Drugi tom zaskakuje, oczarowuje i zniewala na czas czytania, nawet takiego wybrednego czytelnika jak mnie.
Tytuł: Udręka
Autor: Lauren Kate
Wydawnictwo: MAG
Seria: Upadli (#2)
Seria: Upadli (#2)
Ilość stron: 470
Ocena: 5/6
Książkę dostałam od wydawnictwa
za co bardzo, bardzo dziękuję :)
Sama nie wiem, czy to książka dla mnie. Muszę pomyśleć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dla mnie udręka była ciut lepsza od tomu 1, ale to dopiero trójka mnie zachwyciła i na dobre przekonała do tej serii. Zapraszam do siebie na recenzje tomu 3 tej serii "Namiętność" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
PS.:Kocham okładki i zapowiedzi w tej serii.
Oj bardzo bym chciała przeczytać ,,Udrękę''. Koniecznie muszę to nadrobić, bo recenzja brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńA ja nie miałam nigdy bezpośredniej styczności z tą serią i żałuję. Chętnie przyjrzałabym się jej bliżej :)
OdpowiedzUsuńTa część była fajna, ale "Namiętność" bije ją na głowę, a "Udręka" przegrywa walkowerem! ;) Trzeci tom jest genialny, po prostu :)
OdpowiedzUsuńTen tom wg mnie był gorszy od "Upadłych". Nie wiem, ale tutaj wszystko mi się mieszało, a pani Kate powtarzała cały czas znane mi już schematy. Duże nadzieje wiążę natomiast z "Namiętnością", którą to mam zamiar kupić w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńJ.
[czar-ksiazek.blog.onet.pl/]