21 sie 2011

Sekspedycja - Andy Behrens




Przelanie połączenia „Roadtrip” i „American Pie” na papier nie jest takim głupim pomysłem. O ile, oczywiście, założy się, że jakiś idiota, gustujący w tego typu komediach, umie czytać. Jak widać ja jestem taką idiotką, bo choć uwielbiam mądre filmy, czasem po prostu trzeba zrelaksować się przy filmie – czy też w tym wypadku książce – który zaniża nasz poziom intelektualnym.


Ian Lafferty to nastoletni prawiczek (!), którego życie towarzyskie praktycznie nie istnieje. Przemijające wakacje spędził w pracy – cukierni z pączkami Dunkin' Donuts w galerii handlowej i w domu, gdzie usypiał, przechodząc kolejne „levele” w grach wideo. Jego przyjaciele, Lance – przystojny pies na kobiety i Felicia – pozytywnie pokręcona dziewczyna, spędzili udane wakacje poza miastem, a teraz mieli wrócić na „Lance-bauns”, czyli coroczną wycieczkę do kuzyna Lance'a. Ian ma jednak inne plany. Tydzień temu poznał na czacie seksowną dziewczynę, którą zbajerował zagrywkami przyjaciela. To prawił jej komplementy, to odpychał wrednym zachowaniem. Zwykle miły i tylko przyjaciel dla dziewczyn, Ian zmienił się w internetowego podrywacza. A teraz dziewczyna zaprosiła go do siebie – prawie na drugi koniec Ameryki, by się z nim przespać. Zdesperowany swoim życiem seksualnym, zdecydował się odwiedzić Danielle, nawet, jeśli wygląda zupełnie inaczej (wysłał jej zdjęcie podrasowane photoshopem). Nie pomyślał tylko, że przyjaciele odkryją jego plany i postanowią zmienić swoją coroczną imprezę w wycieczkę.

Do „Sekspedycji” zabrałam się jedynie dlatego, że zostawiła ją u mnie koleżanka, która kupiła ją na wyprzedaży, za pięć złoty. Stwierdziłam, „a co mi tam, muszę się oderwać od fantastyki”. I nie żałuję, bo oczywiście podróż do Charleston obfitowała w zabawne sytuacje, zdarzające się głównie przez libido Lance'a. A to zabłądzili na jakiejś wsi, a to Felicia zatruła się serowymi ciasteczkami jakiegoś podboju przyjaciela i trafili do szpitala.

Książka ta obfituje w nieprawdopodobne sytuacje, tak głupie jak śmieszne. Szczerze mówiąc, gdybym miała takiego kolegę jak Lance zabiłabym go od razu. Ale i Ian, kochany, miły Ian, nie pozostawał w tyle. Tak mu się spieszyło by zaliczyć dziewczynę, że momentami wyskakiwał z takimi tekstami, że na miejscu Felicii chyba bym go uderzyła. Cóż, dziewczyna jak widać przywykła do przyjaciół, co całkowicie rozumiem.

Denerwujące w książce było chyba tylko to, jak tłumacz odmieniał imiona. Bo suma sumarum niektóre po odmienieniu – mimo że prawidłowym – brzmią beznadziejnie.

Więc, „Sekspedycja” to naiwna, niezbyt inteligentna książeczka przy której się świetnie bawiłam. Nie oczekiwałam od niej wiele, a dostałam większy ubaw niż się spodziewałam. Dlatego zaliczam ją na plus i pewnie obejrzę film na jej podstawie, mimo iż po trailerze widać, że się dużo od oryginału różni.
Podsumowując takie historie jednym zdaniem: „Najciemniej zawsze pod latarnią”.

Tytuł: Sekspedycja
Autor: Andy Behrens
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 182
Ocena: 4/6 [tylko dlatego, że ... cóż, nie bierze się jej pod kątem nie wiadomo jakim]

Trailer filmu, ale cóż. Nie dość, że inny film niż książka, to chyba może być, prawda?
+ zrobili z Lance'a jakiegoś zniewieściałego gościa (ubolewam nad tym) [ten w niebieskim i okularach] i dodali jakiegoś brata do całości. Ech, dużo zmienili.

1 komentarz:

  1. To ja tez chce poczuć ten twój dobry humor podczas czytania tejże książki, więc chętnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń