24 lip 2011

Wieczni wygnańcy – Cynthia Leitich Smith


Anioł Stróż i księżniczka wampirów. Do tego połączeni wieczną miłością. Oboje skazani na „nieżycie”. Wydaje się romantyczne i nastrojowe? Wcale takie nie jest. Komedia dla troszkę inaczej myślących, przetykana momentami romansem, który wcale nie jest taki, jak wyobrazi sobie  potencjalny czytelnik.

Zachariasz, anioł jakich z pozoru wiele - ma „swoją dziewczynę”, którą opiekuje się jak najlepiej umie, posiada skrzydła, świeci niebiańskim blaskiem itp. Kilkanaście lat temu dostał zadanie. Niby normalne, przecież każdy anioł stróż (w skrócie AS) dostaje od Wielkiego Szefa człowieka, nad którym musi czuwać. Jednak Zachariasz złamał jedną z reguł AS-ów - zakochał się w swojej podopiecznej - Mirandzie. Na nasze nieszczęście, dowiadujemy się tego już na początku książki, bo niby jak wyjaśnić to:

(…)
Obserwuję, jak moja dziewczyna naciąga różowe majtki i luźną koszulkę „Dallas Cowboys” i kładzie się spać. To brzmi perwersyjnie, wiem. Ale ja zawsze obserwuję, jak się ubiera, rozbiera, bierze prysznic i kąpiel.
Był też jeden niebiański weekend w sierpniu ubiegłego roku, kiedy zepsuła się klimatyzacja. Cały dzień spędziła w łóżku goluteńka, czytając Tolkiena pod sufitowym wentylatorem. (…) Miranda jest moją drugą podopieczną i powodem mojego istnienia.

Dlaczego autorka nie mogła wprowadzić tego wątku inaczej? Nie wiem… może coś bardziej subtelnego, romantycznego? A tak, tworzy już na początku powieści mylny obraz aniołów (tak twierdzę ja, przecież nikt tak naprawdę nie wie, jak jest Tam u Góry). Rozumiem, że pani Smith chciała troszkę „zepsuć” Zacha, przecież po „upadku” zażywał ziemskich rozkoszy (nie wiem, czy mogę to tak nazwać), ale to już z lekka przesada.

Wracając do fabuły. Miranda McAllister znika dokładnie dzień przed Walentynkami. Nikt nie wie, co się z nią stało, dlaczego wałęsała się w nocy po cmentarzu i, czy jeszcze w ogóle żyje. Za sprawą silnej ingerencji Zacha w los swojej ukochanej, dziewczyna padła ofiarą najstarszego Wiecznego obecnych czasów. Władca wampirów, szczęśliwy posiadacz Peleryny Draculi - Archibald Mosby Redford, czując się samotny, postanowił znowu mieć córkę. Wątpliwy zaszczyt padł na najlepszą przyjaciółkę Mirandy - Lucy. Jednak kiedy, ukryty w krzakach, Redford zauważył niebiański blask Zacha, który próbował uchronić swoją dziewczynę przed wpadnięciem do świeżo wykopanego grobu, wybrał ją.

Służące, pałac, lepsza garderoba i nowy Tatuś, to nie jedyne plusy przemiany w Wieczną (oni naprawdę nie lubią, jak się je nazywa per Wampir). Księżniczka Miranda może mieć wszystko. Każdą rzecz, jaką sobie wymarzy, każdą osobę, która jej się spodoba (lub będzie apetycznie pachnieć). Już same ubrania od najlepszych projektantów potrafią zepsuć niejedną dziewczynę. A Miranda? Po części zachowała się jak większość przedstawicielek swojego gatunku. Stała się ukochaną córeczką nowego Tatusia, bez żadnego „ale” przystosowała się do picia krwi, wskoczyła w nową rolę bez problemu. Troszkę okrutna, troszkę słodka i leciutko przytłoczona, ale wciąż Wieczna. Po kolejnym pojawieniu się Zachariasza w życiu Mirandy, dziewczyna zaczyna znowu się zmieniać. Tym razem w tę osobę, którą była wcześniej.

Rebelia w domu Draculi, nie jedna śmierć, parę litrów wody święconej i na koniec wniebowzięcie. Wieczni wygnańcy to nie powieść dla wszystkich. Nie da się jasno określić dla kogo jest napisana. Dla dzieci? Tak i nie. Opowieść wprost idealna dla najmłodszych. Śliczny Aniołek i prześliczna dziewczynka - niczym z bajek Disneya. Jednak późniejsze sceny nie są przeznaczone dla milusińskich. Zabijanie, picie krwi, cielesne doznania. Dla dorosłych? Dla młodzieży? Trudno stwierdzić. Dla tej publiki Wieczni Wygnańcy mogą okazać się zbyt łagodną książką. Niektóre sceny aż się proszą o dokończenie bądź wyostrzenie, a niektóre wręcz odwrotnie.   

Według autorki, wydawnictwa, jest to mroczna opowieść o miłości nie z tego świata. Ja myślę, że jest to podzielone. Rozdziały, w których narratorem jest Miranda to mroczna opowieść, a rozdział Zacha to miłość nie z tego świata. Dlaczego tak uważam? Miranda przecież nie zna swojego Anioła Stróża, więc jak mogła się w nim zakochać? A Zachariasz? Owszem trafił na Ziemię, ale oprócz zamiłowania do alkoholu i kobiet, w jego życiu nie pojawiło się nic mrocznego.

Podsumowując, kto odważny, bądź napalony na kolejną powieść o wampirach, niech sięgnie po Wiecznych Wygnańców. Oczywiście wszystkim fanom Disneya, oraz osobom spragnionym niegrzeczno-grzecznych aniołów też polecam tę książkę. Maniakom „czegoś” dobrego, ciekawego, a zarazem oryginalnego – odradzam.

Tytuł: Wieczni wygnańcy
Autor: Cynthia Leitich Smith
Wydawnictwo: Amber
Ilośc stron: 295
Ocena: 3/6


7 komentarzy:

  1. Kupiłam już dawno temu, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać. A jeśli chodzi o Disney'a to zawsze lubiłam te historie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam tę książkę już dość dawno. Dokończyłam ją tylko dlatego, bo szkoda mi było nie przeczytać czegoś, na co wydałam kasę. Ale szczerze się rozczarowałam. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Tymczasem "Wieczni Wygnańcy" nie zachwycają ani pod względem treści, ani stylu.
    Przy okazji powiem, że podoba mi się recenzja. Ja nie wiem czy umiałabym znaleźć tyle miłych słów, by opisać tę historię ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dość zabawnie się to czytało, zwłaszcza ostatni akapit. Nie wiem czy to dokładnie to co chciałabym czytać, ale pewnie i tak kiedyś przeczytam. Z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama mam problem z takimi książkami. Sądzę, że to powieść nie dla mnie. Motyw upadłego anioła już się przejadł, a dodając do tego jeszcze wampiry... Ja podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie sięgnę po to dzieło. Zdecydowanie wolę poświęcić czas na coś ciekawszego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie byłam w stanie przeczytać tej książki do końca. Lubie paranolmalne ale jakoś ta nie przypadła mi do gustu

    Nominowałam Twojego bloga do nowej zabawy ONE LOVELY BLOG AVARD. http://zaczytana-w-ksiazkach.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń