Hybryda kryminału, romansu i fantasy - opowieść o nawiedzonym miasteczku w Stanach Zjednoczonych. Wprawdzie duch pojawia się tylko raz czy dwa, ale skoro polski tłumacz uważa, że Shadow Hills jest nawiedzone, to nie będę się z tym kłócić.
Z pozoru - zwykła książka, jakich wiele, o nastolatce, jakich wiele, wyróżniającej się tylko imieniem. Persephona „Phe” Archer, po tragicznej śmierci siostry, zaczyna miewać dziwne, a zarazem straszne sny. Nie wiele myśląc, udaje się do tajemniczej szkoły, z której przyszło zaproszenie dla zmarłej Ateny. Devenish, uczelnia w miasteczku Shadow Hills, to miejsce gdzie diabeł już dawno powiedział dobranoc. Nie tylko nazwa placówki jest mroczna, miejscowi uczniowie, nie wpuszczający do swojego otoczenia obcych, to geniusze jakich mało (potrafią przeczytać podręcznik jedynie przeglądając kartki!).
Na ciele Persephony pojawia się tajemniczy symbol, który skazuje dziewczynę na życie w mrocznym świecie magii i duchów. Na szczęście w ogarnięciu wszystkiego pomaga jej Zach - chłopak, który kocha ją na zabój, oczywiście ze wzajemnością. Mimo iż dziewczyna sprowadza go na złą drogę (włamania, kradzieże tajnych dokumentów, no proszę J), Zach nie pozwala sobie nawet myśleć o życiu bez Phe.
Miasto Cieni ma też mroczną historię. Kilkaset lat temu zdziesiątkowała je tajemnicza epidemia, na którą zmarli tylko rdzenni mieszkańcy. Ocalałymi byli ci, którzy przyemigrowali z Anglii do Shadow Hills. Badając emigrantów, wykryto w ich organizmach tajemniczą mutację delta 32, która wykształciła w nich w niesamowity system immunologiczny. Naukowcy twierdzą, że właśnie to było przyczyną odporności Anglików na wirus epidemii.
Książka niesamowita, trzyma w napięciu do ostatniej kartki, ale… właśnie, zawsze musi być jakieś „ale”. Jest i tym razem. Nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego autorka dała bohaterce i jej siostrze takie, a nie inne imiona. Persephona i Atena to przecież słynne postacie mitologiczne, a w powieści pani Hopcus jedyne, co z mitologii to postać Hekate - bogini magii i czarów, a także ciemności i świata widm. Wątek ten został wprawdzie użyty jako tło, ale staje się dość ważny w rozwiązaniu akcji.
Plusy książki? Persephona. Tak dociekliwą i niecierpliwą postać trzeba szukać ze świeczką. Zaskakuje, śmieszy i ciekawi. Dąży do rozwikłania zagadek przeszłości za wszelką cenę. Niezależnie od tego, czy musi się przez to umówić z mrocznym i trochę gburowatym kuzynem Zacha, zniszczyć najlepsze szpilki czy włamać się do tajnego archiwum.
A więc! Fani kryminałów (oczywiście tych lekkich, a nie typowych w stylu Dana Browna), wyznawcy Hekate, maniacy paranormal, czym prędzej udajcie się do najbliższej księgarni i zakupcie egzemplarz Nawiedzonego miasteczko Shadow Hills. Gorąco polecam!
Jeszcze jedno. Niech was nie zmyli młody wiek Phe. Nie jest to kolejna powieść w stylu Zmierzchu! :)
Tytuł: Nawiedzone miasteczko Shadow Hills
Autor: Anastasia Hopcus
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 350
Ocena: 5/6
Książkę dostałam od wydawnictwa
za co bardzo, bardzo dziękuję :)
O! Pierwsza recenzja tej książki! I do tego taka pozytywna! Koniecznie muszę przeczytać, bo od samego początku miałam na nią ochotę!
OdpowiedzUsuńJestem z gatunku tych trzecich, ale na razie wszystkie pieniądze przepuściłam podczas ostatniej wizyty w Matrasie ;)
OdpowiedzUsuńO książce nie słyszałam, ale zapowiada się świetnie.
OdpowiedzUsuńNa pewno kupię gdy tylko nadarzy się okazja.
Świetna recenzja ;)
Od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad tą książką, ale czekałam na jaką opinie :) Po Twojej recenzji jednak się skuszę :)
OdpowiedzUsuńKurczę, muszę przyznać, że zaciekawiła mnie ta recenzja. Trzeba będzie zaopatrzyć się w tę książkę ;)
OdpowiedzUsuń