4 wrz 2011

Numery. Czas Uciekać - Rachel Ward

Uwielbiam to uczucie, gdy książka zaskakuje. Gdy człowiek nie spodziewa się po niej wiele, a dostaje emocjonalną karuzelę, parę rad życiowych i przełknięte łzy. W pewnym sensie dostałam to dzięki „Numerom”. Spodziewałam się niezbyt wybijającej ponad inne, młodzieżowej powiastki, którą po chwili odłożę na półkę i o niej zapomnę. A jednak, książka parokrotnie mnie zaskoczyła i do teraz czuję w sobie emocje, które towarzyszyły mi przez parę ostatnich stron.

Każdy z nas ma jakiś numer. Numer nadany od urodzenia, niczym Żyd z obozu koncentracyjnego (nie mam tu na zamiarze nikogo obrazić, ale nie kryjmy. Hitlerowcy numerowali ich, niczym jakiś trefny towar). Numerem tym, jest data naszej śmierci. A piętnastoletnia Jem ma dar, czy też przekleństwo, dzięki któremu potrafi odczytać nasze daty. Ale przez to odsuwa się od społeczeństwa, z którego i tak jest wyobcowana.

Dziewczyna już jakiś czas temu zaczęła na nowo życie w Londynie, u Karen – nowej matki zastępczej. Po raz pierwszy także się zaprzyjaźniła. Z Pająkiem – czarnym chłopakiem, który uczęszczał do jej problemowej klasy. Pierwszy raz pozwoliła sobie także na to, by się na kogoś otworzyć od czasu śmierci swojej matki-narkomanki. Nawet, jeśli data Pająka wypadała za parę tygodni. Nawet, jeśli jej szczęście trwało nie dłużej niż miesiąc.

Jej świat zaczyna się sypać, gdy w szkole przyłapują ją z nożem. Uciekając przed pomocą społeczną, kłopotami, policją, wyrywa Pająka na jeden dzień do Londynu – każdy dobrze wie, że mimo iż mieszka się w jakimś mieście turystycznym, rzadko kiedy zwiedza się go pod tym kątem. I pod London Eye znów widzi numery – paru ludzi identyczne. Ucieka więc z przyjacielem spod wielkiego koła, które stało się ofiarą ataku terrorystycznego. A, że wiele osób ich widziało, stają się głównymi podejrzanymi. Muszą uciekać.

Przyznam, że naprawdę nie miałam wielkich oczekiwań co do tej książki. I nie zaprzeczę, parę momentów było banalnych. I tak, język potoczny wylewał się ze stronic książki pani Ward, ale jak tego uniknąć, gdy pisze się o nastolatkach? I to tych zamieszkujących gorsze dzielnice?

To także podobało mi się w tej książce: brak owijania w bawełnę. Pomoc społeczna, narkotyki, prostytucja (w tym wypadku matki Jem, by zarobić na działkę), inny koloryt skóry... Bo przecież nie często w książkach zdarza się człowiek o ciemnej karnacji, prawda? A gdy już się pojawia, nie jest on tak wyrazisty. A Pająk... cóż, to była interesująca postać. W ogóle większość bohaterów „Numerów” była realistyczna. Choć, nie zaprzeczę, parę działań mnie zaskakiwało.

Na przykład, ucieczka Jem spod London Eye. Nieprzemyślane, impulsywne... Ja rozumiem, nagle poskładała wszystko w jedność, musiała szybko odciągnąć przyjaciela z miejsca, gdzie miała wydarzyć się tragedia. Ale po co, zadawałam sobie pytanie, po co, do jasnej Anielki, ucieka w taki sposób, że wszyscy się na nią oglądają? Przecież oczywistym było, że ludzie powiążą ich z tym zdarzeniem. Ale fakt, że gdyby postąpiła inaczej, książki by praktycznie nie było.

Nawiasem mówiąc, przepiękna jest grafika. Okładka - choć prosta, zawiera to, co najważniejsze. Twarz zagubionej dziewczyny, London Eye i numery. Numery, które pojawiają się także po lewej stronie kart, na których zapisana jest historia Jem.

W „Numerach” denerwowało mnie początkowo to, że książka pisana była w pierwszej osobie tak, jakby narrator nam to opowiadał. Osobiście po prostu nie lubię wstawek typu „możecie mi nie wierzyć, ale ja wiem, że to prawda”. Wolę jak powieść – jeśli już jest w pierwszej osobie – pisana jest jako zbiór przemyśleń. Tamten styl kojarzy mi się bardziej z początkującymi – naprawdę, naprawdę początkującymi - nastolatkami dającymi swoje dzieła do internetu. Po jakimś czasie takie wstawki nie powodowały we mnie jednak wewnętrznego zgrzytu.

W końcu „Numery: Czas Uciekać” to debiut pani Ward. Wiem jednak, że autorka dojrzewała z czasem pisania tejże powieści. Książką zaczęły rządzić większe emocje, a sama końcówka... cóż, to był właśnie emocjonalny majstersztyk. Nigdy w życiu nie domyśliłabym się, że tak potoczą się losy Jem.

Książka ta nie była idealna, parę zachowań – jak już mówiłam – było absurdalnych (niektóre bardziej, inne mniej), a dialogi nie obfitowały w przepiękny język, rodem Słowackiego, ale jednak historia ta urzekała. I pokazywała nam, że niektóre zdarzenia zbliżają ludzi, a także, że warto cieszyć się życiem.

Teraz muszę tylko poczekać, aż finanse pozwolą mi poznać się z drugim tomem „Numerów”. Bo choć może bez Pająka to nie będzie to samo, a historia nie będzie bezpośrednio o Jem, to wierzę, że autorka nie bez przyczyny otworzyła na nowo tę historię.

Tytuł: Numery. Czas Uciekać
Autor: Rachel Ward
Wydawnictwo: Wilga
Seria: Numery (#1)
Ilość stron: 317
Ocena: 5-/6

3 komentarze:

  1. Przyznam szczerze, że akurat do tej książki mnie nie ciągnie. Nie interesuje mnie jej tematyka i w ogóle jakoś nie mogę się przekonać, dlatego tym razem się nie skuszę na tę pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tę książkę w planach, chociaż chyba dopiero Twoja recenzja dała mi nieco dokładniejszy obraz tego, czego mogę się w niej spodziewać.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie jestem w trakcie czytana. Już jestem po kilku rozdziałach , ale przyznam że jakoś ta książka mnie nie wciągnęła (możliwe że jeszcze nie).

    OdpowiedzUsuń