Kiedy na stronie autorki przeczytałam opis "Krwi Aniołów" nie byłam pewna czy chcę tę książkę przeczytać. Zwłaszcza, kiedy zauważyłam, że występują w niej wampiry. Bądźmy szczerzy - historie o wampirach już chyba wszystkim się przejadły. Stwierdziłam jednak, że ją przeczytam. Cierpiałam wtedy na chroniczną nudę i nie miałam nic lepszego do roboty. Teraz jednak dziękuję tej nudzie, ponieważ książka okazała się ciekawa. Autorka, Nalini Singh urodziła się na Fiji, a wychowała w Nowej Zelandii, spędziła również wiele lat pracując i żyjąc w Japonii, dzięki czemu spotkała się z wieloma kulturami, których odzwierciedlenie można znaleźć w jej książkach.
"Krew Aniołów" pokazuje nam anioły i wampiry pod całkowicie nowym kątem. Nie jest to kolejna historyjka o zakochanych wampirach, a opowieść wciągająca już od pierwszych stron. Wampiry nie są wzniesione na wyżyny, a są zwykłymi mieszkańcami świata, którzy tak samo muszą pracować i zmagać się z życiem jak ludzie. Anioły natomiast nie są biednymi upadłymi stworzeniami, którymi należy się opiekować. Są to istoty silne, władcze i tajemnicze. Były na Ziemi od zawsze i nią rządzą, dzieląc ją na dziesięć rewirów, z którego każdy należy do innego archanioła.
Elenę Deveraux życie nie rozpieszczało. Jej matka została zamordowana, kiedy ta była jeszcze mała. Od tego czasu przestała się dogadywać z ojcem. Zaczęła szkolić swoje wrodzone talenty do tropienia wampirów, co spotkało się z jeszcze większą dezaprobatą ze strony ojca. Od czasu ukończenia Akademii, Elena nie widziała ojca i wiodła w miarę spokojne życie. Cóż... na tyle spokojne, na ile to możliwe, biorąc pod uwagę, że zarabiała na życie łapiąc wampiry.
"Krew Aniołów" pokazuje nam anioły i wampiry pod całkowicie nowym kątem. Nie jest to kolejna historyjka o zakochanych wampirach, a opowieść wciągająca już od pierwszych stron. Wampiry nie są wzniesione na wyżyny, a są zwykłymi mieszkańcami świata, którzy tak samo muszą pracować i zmagać się z życiem jak ludzie. Anioły natomiast nie są biednymi upadłymi stworzeniami, którymi należy się opiekować. Są to istoty silne, władcze i tajemnicze. Były na Ziemi od zawsze i nią rządzą, dzieląc ją na dziesięć rewirów, z którego każdy należy do innego archanioła.
Elenę Deveraux życie nie rozpieszczało. Jej matka została zamordowana, kiedy ta była jeszcze mała. Od tego czasu przestała się dogadywać z ojcem. Zaczęła szkolić swoje wrodzone talenty do tropienia wampirów, co spotkało się z jeszcze większą dezaprobatą ze strony ojca. Od czasu ukończenia Akademii, Elena nie widziała ojca i wiodła w miarę spokojne życie. Cóż... na tyle spokojne, na ile to możliwe, biorąc pod uwagę, że zarabiała na życie łapiąc wampiry.
Kiedy Archanioł Rafael ją wynajmuje, jest przerażona. Od małego powtarzano jej, że archaniołów należy się bać, a postawa Rafaela wcale nie pomaga. Żeby było gorzej, jej zadaniem nie jest wytropienie wampira, a innego archanioła. Na dodatek archanioł nic nie chce jej powiedzieć. Jak ma odnaleźć zbuntowanego archanioła, skoro nie ma zielonego pojęcia z której strony się za to zabrać? Mimo że Rafael cały czas próbuje zabronić jej dostępu do ważnych informacji, Elenie udaje się odkryć kilka rzeczy, o których nie powinna wiedzieć. I dopiero wtedy robi się bardzo źle. Ponieważ oprócz odnalezienia archanioła z morderczymi zapędami, musi jeszcze powstrzymać Rafaela przed wymazaniem jej pamięci. A najgorsze jest to, że przystojny archanioł zaczyna się jej podobać i budzi w niej uczucia o których dawno chciała zapomnieć.
Przyznaję, akcja rozkręca się wolno, ale nie nudzi tak jak w niektórych książkach. Cały czas trzymają nas w napięciu tajemnice Archaniołów i pomagających im wampirów. Świat, w którym żyje Elena jest bardzo dobrze skonstruowany i nie ma w nim nieścisłości, które często można spotkać w różnych powieściach.
W "Krwi Aniołów" jest dużo sarkazmu i ironii, ale są również momenty, w których czytelnikowi po prostu chce się płakać. Według mnie, autorka idealnie to wszystko równoważy. Opisy są zwięzłe i nie denerwują jak w niektórych książkach. Widać, że Nalini nie próbuje sztucznie przedłużyć książki niepotrzebnie wstawiając dodatkowe akapity.
Przeczytałam książkę w trzech wersjach. Po angielsku, w tłumaczeniu nieoficjalne, oraz oficjalnym. Muszę z przykrością przyznać, że tłumaczenie "amatorskie" jest dużo lepsze niż to oficjalne, a do oryginału w ogóle się nie umywa, ale znam ludzi, którzy je przeczytali i także się im podobało.
W tłumaczeniu oficjalnym zdarzają się zdania, które są tak napisane, że człowiek nie ma pojęcia o co w nich chodzi, nie ważne ile razy je czyta, podczas gdy w oryginale, czy nawet tłumaczeniu nieoficjalnym tego problemu nie dostrzegłam. W wydawniczym tekście najbardziej mnie rozczarowały literówki. Szczerze, to uważam, że edytor albo był pijany, kiedy to sprawdzał, albo bardzo spieszyło mu się do domu. Wiele kluczowych nazw i przydomków zostało zmienionych. Według mnie niepotrzebnie, biorąc pod uwagę to, że polska nazwa funkcjonowałaby równie dobrze, co angielska.
Ale jeśli przestanie się na to zwracać uwagę (lub jeśli czyta się w oryginale), książka urzeka. Autorka naprawdę wiedziała, co robi, pisząc ją. Świetnie oddała napięcie seksualne między głównymi bohaterami, a doskonała narracja praktycznie nie pozwala oderwać się od książki. Gorąco polecam, chociaż z przykrością muszę stwierdzić, że jeśli ktoś nie chce dostać białej gorączki widząc błędy, to powinien zabrać się za tłumaczenie nieoficjalne, bądź oryginał.
Nalini genialnie dawkuje informacje, nie mówiąc nam o bohaterach wszystkiego, a powoli nam ich przedstawiając. Z każdą stroną poznajemy ich lepiej i bardziej się do nich przywiązujemy. Za wielki plus uznałam to, że Elena nie jest kolejną kobietą polującą na wampiry, która deklaruje, że nigdy nie zakocha się w wampirze, a potem i tak to robi. Uważam, że autorka miała rację nie robiąc z wampirów największych cudów świata.
Tytuł: Krew Aniołów
Autor: Nalini Singh
Wydawnictwo: Dwójka bez Sternika
Seria: Łowcy Gildii
Ilość stron: 352
Ocena: dla oryginału 5.5/6
dla tłumaczenia nieoficjalnego 4/5,
a dla tłumaczenia oficjalnego 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz