Naprawdę miło wspominam okres, kiedy czytało się same powieści Meg Cabot: „Pamiętnik Księżniczki”, „Pośredniczkę”… Postanowiłam więc tym razem sięgnąć po „Magiczny Pech”. Skutek? Na nowo odkryłam miłość do książek owej autorki i przypomniałam sobie, jak dobrą jest pisarką.
Główna bohaterka, rudowłosa Maggie Honeychurch (swoją drogą, czy to nie dziwne dawać córce pastorów nazwisko z „kościołem” w członie), ma chronicznego pecha. Gdziekolwiek się nie pojawi, coś się wydarzy. A mimo to – a może właśnie przez? – musiała uciec z rodzinnej Iowy i wyjechać do rodziny w Nowym Jorku, gdzie dokończy rok szkolny. To tam poznaje przemiłą i prześliczną au pair swoich wujków, Petrę, nowe oblicze swojej kuzynki Tory oraz Zacha, chłopaka w którym podkochuje się jej kuzynka, a z którym sama od razu się zaprzyjaźnia.
Ale pech i tak ją dopada. Jej kuzynka Tory okazuje się bowiem początkującą wiccanką, wiedźmą, która się z tym nie kryje i która wcale nie zamierza żyć w zgodzie z naturą, a dokładnie nie okazuje się już pyzatą blondyneczką, a pijącą i biorącą narkotyki brunetką. Tory obiera sobie za cel uprzykrzenie Maggie życia, zaraz po tym, gdy dziewczyna odmawia dołączenia do jej kowenu. I dlatego, że Maga – jak bohaterkę nazywa rodzina – ewidentnie podebrała jej chłopaka, w którym Tory kochała się przez całe lata.
"Niestety", jako, że recenzja bierze udział w "konkursie", resztę znajdzie pod adresem:
Recenzja innej książki Meg Cabot "Liceum Avalon" >>KLIK<<
Tytuł: Magiczny Pech
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 206
Ocena: 5/6
O, ja kiedyś w kółko czytałam Pamiętniki. Wopgólę bradzo lubię tę autorke. Magiczny pech też napewno przeczytam
OdpowiedzUsuńMyślę, że akurat to, że Twoja recka pojawiła się na PB nie jest złe, więc nie wiem, czemu napisałaś, że "niestety". Recenzja spoko. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@Trindeth - dlatego, że mimo wszystko wolałabym umieścić tu całą recenzję i nie robić odnośników do innych stron, co utrudnia czytanie ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jeśli ktoś będzie chciał przeczytać Twoją recenzję, to i tak kliknie w odnośnik. A program KzaP jest prosty i daje szansę zdobyć książki, więc wydaje mi się, że nie ma co narzekać. Ale to tylko moje skromne zdanie. Pozdrawiam.
UsuńJa nie narzekam, jak najbardziej nie. Jedynie, jak mówiłam - im więcej odnośników, tym trochę gorzej.
UsuńKiedyś czytałam, sprawiła mi dużo przyjemności;)
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo dawno temu, zaraz po jej premierze. Nie jest to jednak moja ulubiona opowieść od Meg Cabot.
OdpowiedzUsuńOch, ja też odkryłam Meg Cabot dzięki "Pamiętnikowi ...", ale to było chyba wieki temu ;P Zupełnie nie znam książki, o której piszesz, ale kto wie, może sięgnę po nią:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJuż prawie zapomniałam o książkach tej autorki.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja mnie zaciekawiła. Chyba powinnam znów odwiedzić bibliotekę.
Mama mi dzisiaj powiedziała że kupiła mi Magiczny Pech na jakiejś wyprzedaży za 7 zł ;pp zobaczymy czy mi się spodoba : )
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego, nowego, bloga:
wpapierowymswiecie.blogspot.com